Exclusive! Wywiad z Klaudią - założycielką marki Jak tu Pachnie!

Kobieta trzymająca świecę sojową w słoiku na wyciągniętej dłoni

Skąd wziął się pomysł wywiadów z twórcami?

Wielu rękodzielników i rękodzielniczek słyszy: "Gdybym tylko miała czas zrobiła bym takie cudo sama", "Skąd ta cena? Przecież materiały to kosztują grosze?!", "Tyle pieniędzy za pół godziny roboty?". Można powiedzieć, że rękodzieło to w dzisiejszych czasach niedoceniana przez ludzi praca. Reakcje takie wynikają zazwyczaj z niewiedzy o procesie produkcji i realnych kosztach materiałów. Bo rękodzieło to nie tylko fizyczny produkt, ale także specjalistyczna wiedza, którą trzeba posiadać, aby go wytworzyć. To często lata nauki, popełniania błędów, szukania rozwiązań, wyrzeczeń, płaczu czy topienia oszczędności życia. I dotyczy to nie tylko niespotykanych i skomplikowanych produktów handmade, ale także tych na pozór prostych i tanich. 

Dlatego postanowiłam stworzyć cykl wywiadów z twórcami i twórczyniami, aby mogli opowiedzieć światu o swojej pracy, jej początkach, swoich wzlotach i upadkach. Ale także, aby przekazać Wam merytoryczną i ciekawą wiedzę o różnorodnych wyrobach rękodzielniczych. 

( Jeśli interesuje Cię temat rękodzieła i jego wyceny to warto byś zajrzał/a tutaj:  KLIK )

Poznajcie Klaudię - przedsiębiorczą kobietę z malowniczej Suwalszczyzny

Dziś zapraszam Was po raz pierwszy do poznania świata rękodzielników i rękodzielniczek od zaplecza. Jako pierwsza współpracy ze mną przy tym projekcie podjęła się Klaudia - producentka świec i założycielka marki Jak tu pachnie!. Klaudia pochodzi z Suwalszczyzny i jest ambitną, młoda kobietą. Swoją pasję i prowadzenie biznesu handmade łączy z byciem mamą i pracą na etacie. Współpraca z nią była tak owocna, a temat okazał się tak obszerny, że w sumie we współpracy z nią powstał jeszcze jeden wpis o świecach sojowych, który znajdziecie tutaj: wpis o świecach sojowych

zapalona świeca sojowa
Natalia: Klaudio, opowiedz nam po krótce skąd wziął się pomysł na Twoją świecową markę "Jak tu pachnie!" ?

Klaudia: Jeśli chodzi o to, skąd wziął się pomysł, to trochę tak standardowo jak u większości kobiet. Jak się jest na macierzyńskim to ma się więcej czasu i trzeba znaleźć sobie dodatkowe zajęcie😉 Od momentu kiedy kupiłam pierwszy wosk do momentu kiedy byłam pewna, że chcę sprzedawać świece w sumie minął rok. Rok prób, błędów, topienia własnych pieniędzy i testów.

N: Na zwolnieniu lekarskim w ciąży i początkowo macierzyńskim może i ma się "wiecej" czasu, ale z tego co wiem, wróciłaś już do pracy na etat... Jak godzisz to z rodziną, codziennymi obowiązkami i jeszcze prowadzeniem swojego biznesu handmade?

K: Cały proces tworzenia świec zajmował mi mnóstwo czasu i wiedziałam, że jak wrócę do pracy na etat to nie będę już w stanie ogarnąć wszystkiego sama - pisać z klientami, robić im podsumowań itd. Wiedziałam, że muszę założyć sklep internetowy, żeby zaoszczędzić sobie czasu na kontakcie z klientem czy przedstawianiu oferty. Pozwoliło mi to wygospodarować więcej czasu na rozwój produktu już po powrocie do pracy na etat.

N: Dużej części osób Twoje świece mogą wydawać się dosyć drogie. Co takiego je wyróżnia?

K: To jest rękodzieło, a cena świadczy o produkcie. Można kupić tańsze świece, ale czy one będą bezpieczne? Każda kompozycja zapachowa, którą wprowadzam do sprzedaży jest poddana kwalifikacji takiej jak każda mieszanina chemiczna, dzięki czemu klient wie co ode mnie kupuje. Moje produkty są przebadane i bezpieczne i o tym właśnie także świadczy cena. Nie warto łapać się na niską cenę. Czasami lepiej zapłacić więcej i wiedzieć, że produkt jest sprawdzony.

N: Opowiesz nam coś więcej o badaniu świec? Myślę, że większość potencjalnych klientów nie wie nawet, że trzeba na certyfikację zwracać uwagę. 

K: Zgodnie z prawem, aby wprowadzić świecę do sprzedaży musimy poddać ją kwalifikacji. Dzięki temu określone są  tak zwane stężenia  graniczne i dzięki temu też wiem ile procentowo mogę dodać kompozycji zapachowej do świecy. Kwalifikację mieszaniny chemicznej zlecam specjalistom, dlatego muszę dokładnie przemyśleć skład każdej świecy, bo jej produkcja musi mi się po prostu opłacić. Wiedząc już ile mogę dodać danej substancji zapachowej i przeprowadzając testy na danym stężeniu mogę zlecić przygotowanie karty charakterystyki. Poddanie świecy klasyfikacji jest także moim zabezpieczeniem na wypadek wystąpienia skutków niepożądanych. Na przykład w przypadku połknięcia wosku przez dziecko dzięki temu dokumentowi wiemy co było w składzie mieszaniny chemicznej i lekarz będzie mógł szybciej podjąć trafne działania.

N: Czy zdradzisz nam ile kosztuje wyrobienie takiego certyfikatu i gdzie można go zrobić?

K: Koszty oscylują między 300 - 500 zł, ale odkąd ostatnio wyrabiałam kartę zapewne były już podwyżki. Ja szukałam w Google i pisałam prośby o wycenę. Z firm zajmujących się certyfikacją chyba najbardziej znana jest Chemtra.

N: Wyrobienie karty charakterystyki to faktycznie sporo pracy i zachodu, a także pieniędzy. A czy nie wystarczy kupić certyfikowanych półproduktów i wyszczególnić ich w składzie świecy, aby ona sama też mogła być uznana za bezpieczną i certyfikowaną?

K: Karta charakterystyki wyrabiana jest na dane przedsiębiorcy. Jeśli korzystamy tylko z naturalnego wosku sojowego i nie dodajemy do niego żadnej substancji zapachowej to nie ingerujemy w mieszaninę, więc wystarczy nam karta charakterystyki, którą dostaniemy od sprzedawcy wosku. Jednak dodanie do wosku, np. olejku zapachowego zmienia jego skład i właściwości i wymaga wyrobienia oddzielnej karty dla nowej mieszaniny chemicznej.

Naklejanie etykiet to jeden z etapów produkcji świec sojowych

N: Czy faktycznie żeby zrobić własną świecę wystarczy wosk, knot, garnek i parę ozdóbek?

K: W Internecie faktycznie krążą różne filmiki, że ciach, bierzesz wosk sojowy, topisz w garnuszku, dodajesz tabliczkę czekolady mlecznej i masz świeczkę zapachową o zapachu czekolady mlecznej. Jeśli chcesz je robić dla siebie i na własną odpowiedzialność to proszę bardzo. Natomiast sprzedaż takiej nieprzebadanej świecy to tylko głupota, za którą personalnie odpowiadasz. Dlatego nas, twórców świec, drażnią osoby które szczycą się, że sprzedają świece handmade, np. z naturalnymi olejkami eterycznymi, a nie mają na nie żadnych badań. Olejki eteryczne mają różne temperatury spalania i pisanie o naturalności takich świec brzmi fajnie, ale czy jest to produkt wykonany zgodnie ze sztuką? Czy na pewno jest to świeca bezpieczna? Do świec można dodawać tylko olejki dedykowane do produkcji świec, a nie jakiekolwiek eteryczne i do tego nie koniecznie nawet eteryczne.

N: Odnośnie bezpieczeństwa świec to muszą być one odpowiednio oznakowane. Jakie piktogramy powinny znajdować się na opakowaniu?

K: To jakie oznaczenia, piktogramy i informacje umieścić na świecy wiemy właśnie z dokumentacji, którą dostajemy od specjalisty. Zazwyczaj są one umieszczane na naklejce na spodzie świecy. Chciałoby się ich oczywiście  dodać jak najwięcej, jednak sama naklejka jest dosyć niewielka. Są piktogramy obowiązkowe tj. np. trzymaj z dala od dzieci czy nie używaj w przeciągach oraz dodatkowe, np. nie trzymaj blisko kilku świec razem. Krążą oczywiście w Internecie gotowe etykiety do druku, ale to jest taki półśrodek, bo oczywiście każdy z nas może zostać poddany kontroli i nie zapominajmy o klasycznym "uprzejmie donoszę", wiec ja nie ryzykuje i bazuję na karcie charakterystyki. 

N: A jak do bezpieczeństwa świec mają się zatopione w nich ozdoby? Liście, kwiaty, owoce...

K: W sieci możemy kupić ogrom świec z niesamowitą ilością zatopionych dodatków. Zachowajmy ostrożność... Świeca, w której cała powierzchnia jest zasłana suszem, kawałkami suszonych owoców, laską cynamonu itp. niesie w sobie ryzyko zapłonu. Oczywiście brzmi to groźnie i dla wielu wydaje się przesadą, ale wspólnie uruchommy teraz wyobraźnię. Palimy świecę z dużą ilością suszu i w momencie, gdy wystający duży kawałek suszu zbliża się do knota, ktoś wchodzi do domu i powstaje przeciąg. Susza zapala się i płomień jest na tyle duży, że zapala stojące niedaleko suszone trawy pampasowe w wazonie, a od nich zapala się zasłona.... Dlatego w ofercie Jak tu pachnie! są świece zdobione tylko na brzegu i w bardzo delikatny sposób.

Kobieta zapalająca świecę sojową
Klaudia - założycielka marki Jak tu pachnie!

N: Zaoszczędziłaś czas na kontakcie z klientem dzięki założeniu sklepu internetowego, a ile czasu zajmuje Ci sama produkcja świec?

K: Zrobienie jednej świecy zajmuje mi przynajmniej dwa podejścia. Jednego dnia schodzę do pracowni i przygotowuje wszystkie słoiczki, czyli przecieram, dezynfekuje, wklejam knoty. Za drugim razem tworzę mieszkankę wosku i olejku, czyli topię wosk w garnku, rozgrzewam do odpowiedniej temperatury i potem wlewam go do miarki, gdzie odpowiednio procentowo dodaje olejek, oczywiście też w odpowiedniej temperaturze. W sumie to są nawet 3 podejścia. Z tego względu, że na ciepłych słoiczkach nie przyklejają mi się etykiety. Dlatego zalewam słoiczki woskiem i dopiero następnym razem sprawdzam czy tafla świecy jest ładna. Jeśli jest brzydka lub chropowata to mogę to jeszcze naprawić rozgrzewając tafle świecy opalarką lub suszarką do włosów. Wtedy ta górna warstwa zastyga ładnie i wtedy dopiero mogę nakleić etykiety i one będą się trzymały. 

N: W poprzednim wpisie pisałam o rodzajach knotów do świec, że są drewniane i bawełniane. Czy oprócz materiału, różnią się czymś szczególnym od siebie?

K: Każde naczynie w które zalewam świece muszę przetestować pod względem dobrania knotów. W mojej ofercie są głównie knoty drewniane, gdyż je kocham najbardziej. Bawełniane kwoty stosuję w mini świecach, które są idealne na prezenty dla gości. W knotach drewnianych  najważniejszą rzeczą jest ich szerokość - im szerszy tym spala się szybciej i wypala większą powierzchnię świecy. Knoty bawełniane są plecione z kilku nici i oczywiście im większa ilość nici w knocie, tym wypala większą powierzchnię świecy.
Dobór knotów do świecy również wymaga testów. Każde naczynie z daną kompozycją zapachową testuję tak, by dobrać odpowiedni knot i uniknąć efektu tunelowania. Jest to proces, gdy świeca nie spala się prawidłowo, a podczas palenia zostaje nam niewypalony wosk przy ściankach. Mimo dobrze dobranego knota użytkownik świecy powinien dbać o to, aby świeca spalała się poprawnie, gdyż palimy je w różnych warunkach. Inaczej będzie spalała się świeca, która jest palona poniżej 20 st. C, a inaczej palona na nasłonecznionym stole, gdzie temperatura jest bliska 30 st. C. Należy pamiętać, aby każde palenie świecy trwało tyle by pozwolić jej na stopienie wosku aż do brzegu naczynia. Jeśli się to nam nie udaje wystarczy świecę otulić, np. kawałkiem folii aluminiowej.

N: Ja produkuję z naturalnych materiałów, tj. papier i drewno i tylko papieru staram się używać do pakowania moich wyrobów do wysyłki. Tworzę również kartki z tzw. ścinek. Staram się niczego nie marnować i nie wprowadzać nowych śmieci do obiegu. A czy Ty przykładasz uwagę do aspektów ekologicznych?

K: Dobierając półprodukty staram się, aby mogły mieć co najmniej dwa przeznaczenia. Na przykład naczynia do świec są wykonywane w polskiej hucie szkła i można je po wypaleniu świecy wykorzystać jako kubek na pędzle, przybory biurowe czy też drobiazgi w szufladzie. Słoiczki po mini świecach sprawdzą się świetnie do przetrzymywania spinaczy i innych drobiazgów. Staram się pakować zamówienia ze sklepu internetowego nie kupując kartoników ani wypełniaczy. Zamawiając produkty mam mnóstwo wypełniaczy oraz kartonów, którym daje drugie życie. Zbieram też wszystkie kartony, które spotkam na swojej drodze :) W mojej pracy na etacie dużo osób wie, że potrzebuję kartoników. Wie o tym również Pani sprzątająca, która systematycznie odkłada mi wszystkie znalezione kartoniki na gromadkę. Takich działań mam kilka i na razie wystarczają mi w zupełniści na zaspokojenie potrzeb sklepu. Więc drogi czytelniku, jeśli dostaniesz zamówienie zapakowane w kartonik po klockach hamulcowych, płatkach śniadaniowych lub butach - również daj mu kolejne życie. Zapakuj w niego coś co sprzedajesz na OLX albo wykorzystaj w garażu. Bycie eko to nie tylko wykorzystanie ekologicznych materiałów, ale też nie produkowanie nowych.

N: Czy masz może na koniec jakieś ciekawostki dotyczące zapachowych świec sojowych handmade?

K: Hmm... I to nie jedną :) Na przykład, zanim świeca trafi do sprzedaży, to jest bardzo ważne, musi odleżakować. Zazwyczaj mówi się, że powinno to być 2 tygodnie. Jak mam pilne zamówienie to dodaje do niego adnotacje: uwaga, świeca jest świeżo zalana, proszę odczekać tyle i tyle dni z jej zapaleniem. 
Należy też pamiętać, że produkty wykonane z wosku sojowego nie zawsze będą idealne. Zdarzają się różne partie wosku z tej samej firmy, które reagują zupełnie inaczej na obróbkę cieplną, inaczej zastygają lub mają trochę inny odcień.
Ciekawostką jest też to, że mamy przynajmmniej 3 typy wosku sojowego o innej twardości.
 Wosk typu „pillar”, czyli najtwardszy typ wosku używany do świec wolnostojących, których u mnie nie ma jeszcze w ofercie. Wosk typu „melt” używamy do wosków do kominka, tart lub zawieszek zapachowych oraz najmiększy wosk sojowy przeznaczony do zalewania w naczyniach.

N: Czy jest coś jeszcze czym chciała byś się podzielić z moimi czytelnikami na koniec?

K: Jeśli chodzi o rękodzieło to kupując u mnie czy innego rękodzielnika wspieramy realne osoby, które możemy spotkać w przychodni, parku czy sklepie, a nie ogromne korporacje i potentatów na rynku, których mamy np. w Rossmannie. Bardzo dużo świec jest produkowanych za granicą i nie są produkowane z soi, ale z parafiny, np. znane chyba wszystkim YankeeCandle. Parafina jest kilkukrotnie tańsza od soi, a świeca kosztuje niebotyczne pieniądze. Warto więc zastanowić się nad tym gdzie zostawiamy i na co wydajemy nasze ciężko zarobione pieniądze. 

N: Dziękuję serdecznie za poświęcony czas!

K: Cała przyjemność po mojej stronie. 

Cudownie pachnące świece Klaudii kupicie tutaj: Jak tu pachnie!

 

Komentarze