Rękodzieło - produkt premium czy już powszedni?

Dłonie stolarza z heblem

Produkty rękodzielnicze zazwyczaj kojarzą się z rzemieślnikiem, który w małej pracowni, w ciszy i skupieniu, z najwyższą precyzją i dbałością o każdy detal tworzy unikatowe przedmioty na zamówienie. Nieraz na odległy termin, bo rękodzieło to przecież nie masówka i za sowitą zapłatą. No właśnie... Czy praca rękodzielnicza w XXI wieku to nadal prestiżowy i dobrze płatny fach, a rękodzieło wciąż jest w cenie? 

Dlaczego rękodzieło powinno być drogie? 

W akapicie tym nie przeczytacie o podatkach, logistyce, marketingu, kosztach obsługi reklamacji, energii czy materiałów. To rzeczy o których każdy z nas wie, że są wliczone w cenę produktu. To dlaczego jednak bawełniane body dziecięce w Pepco kosztują 15 zł, a szyte na zamówienie 40 zł? Materiału wszak idzie tyle samo, cena prądu różni się w zależności od dostawcy, ale nie jakoś drastycznie, a do tego mali przedsiębiorcy przecież nie wydają na marketing tyle co duże firmy... Więc dlaczego to rękodzieło jest takie drogie? Odpowiedź może być zaskakująca: bo wywołuje efekt WOW i to za niego płacimy. Rękodzieło kupujemy po to, aby zachwycać, zadziwiać, wzruszać i zwracać na siebie uwagę. By obdarowana osoba poczuła się doceniona, bo ktoś się postarał i np. zamiast kupić jej kubek w sklepie, zamówił jej personalizowany kubek w ulubione kwiaty i z dedykacją. I codziennie rano pijąc kawę z tego kubka będzie dobrze zaczynała dzień, myśląc o nas. Gdy otaczamy się przedmiotami ręcznie robionymi zwracamy na siebie uwagę, jesteśmy oryginalni. Po co mamie te "drogie", szyte ręcznie body dla dziecka, skoro w sklepach są ładne, bawełniane i w cenie dużej czekolady? Bo wie, że w jej mieście nie będzie setki dzieci w takich samych. Przyznajcie, że to miłe kiedy ktoś zapyta: "Ooo jakie piękne ubranie! Gdzie kupiłaś?" Rękodzieło powinno być drogie właśnie dlatego że jest wyjątkowe, niepowtarzalne, możliwe do spersonalizowania, a przede wszystkim wywołuje emocje i efekt WOW u ludzi. I tutaj dochodzimy do zagwozdki - dlaczego nagłówek brzmi "powinno być drogie", a nie "jest drogie"? 

Praca na krośnie z bliska

Produkty handmade a prestiż w dobie Internetu

Dla większości z nas przedmioty ręcznie robione kojarzą się z produktami z wyższej półki, wysoką jakością i solidną ceną, która za tym idzie. Hmm... Powiedzmy sobie szczerze, zdecydowanie rzecz nie na portfel przeciętnego Kowalskiego czy też przysłowiowego Janusza i Grażynki. Rękodzieło zawsze było cenione i drogie i nikogo to szczególnie nie dziwiło. Jednak od 2020 roku sprawy się trochę skomplikowały - a mianowicie trafiła nam się pandemia, która zamknęła nas w domach i namieszała w wielu dziedzinach społecznych czy gospodarczych. Zamieszała również na niewielkim rynku rękodzielniczym... Wiele osób skazanych na siedzenie w czterech ścianach przypomniało sobie, że kiedyś coś tam kleili, dziergali czy malowali i odgrzebała stare przydasie z dna szafy, wracając do zapomnianego hobby. A skoro już się tworzy to najpierw obdarowujemy rodzinę, ale co potem? Ile szydełkowanych misiów czy makram można wręczyć rodzinie przy okazji? I w ten oto sposób internetowe grupy sprzedaży zalała fala taniego, robionego hobbystycznie rękodzieła w okazyjnej cenie, co wywołało niezadowolenie twórców płacących podatki i zarabiających pracą swych rąk na życie. Tak więc obecnie możemy kupić szydełkowanego misia 15 cm za 40 zł, albo za 150 zł... Zgadnijcie, którego wybierze większość osób w Internecie... Zapewne przed pandemią też były osoby, który sprzedawały swoje prace taniej, jednak chyba nie na taką skalę jak teraz.

Czy tanie rękodzieło to nadal produkt premium? 

Produkty premium to przedmioty wyróżniające się nieszablonowymi rozwiązaniami, oryginalnym designem,  precyzyjnym wykonaniem, wysoką jakością materiałów i niepowtarzalnością, a także adekwatnie wysoką ceną. Czy tanie rękodzieło można nazwać produktem premium? Z jednej strony owszem, bo starannie wykonane przedmioty ręcznie robione same w sobie mają duża wartość, są często zaskakujące, inne niż sklepowe i wywołują  wspomniany wcześniej efekt WOW. To wszystko jest niezależne od ceny. Jednak niższa cena zazwyczaj nie wynika tylko z tego, że rękodzielnik/rękodzielniczka działa w szarej strefie i nie płaci podatków czy nie opłaca czynszu za lokal. To również często tańsze materiały niższej jakości, brak jakichkolwiek certyfikatów i deklaracji (np. CE dla zabawek dziecięcych czy licencji na sprzedaż zastrzeżonych wzorów), skromniejsze umiejętności wynikające z mniejszego stażu tworzenia czy braku profesjonalnych szkoleń, a co za tym idzie mniejsze możliwości personalizacji pracy czy wykonania czegoś według naszego wzoru lub pomysłu. Oczywiście nie każdy rękodzielnik, który tanio sprzedaje pracę swoich rąk jest "gorszy" od tego drogiego, czasami wynika to też z nieumiejętności wycenienia swojej pracy - strachem przed przecenieniem swojego produktu i reakcją klienta. Wbrew pozorom wejście na rynek produktów premium nie jest takie proste. Jednak znacząca część osób sprzedających po kosztach działa hobbystycznie w szarej strefie i po prostu chce sprzedać zalegający towar lub cokolwiek dorobić. Czy takie rękodzieło można nazwać produktem premium? Według rękodzielników z krwi i kości to po prostu psucie rynku rękodzieła, które z racji swej wyjątkowości nie powinno być tanim produktem dla każdego, a także rzucanie kłód pod nogi osobom legalnie na rękodziele zarabiającym. 

Dłonie lepiące misę z gliny

Polska made in China?

Na pewno nie można jeszcze stwierdzić, że produkty handmade są ogólnodostępne dla każdego i stały się standardem w polskich domach. Co jednak przyniesie przyszłość? Czy tanie rękodzieło wyprze prawdziwych mistrzów fachu z ich "drogimi" produktami z rynku? Czy może wraz z końcem pandemii hobbystyczni twórcy wrócą do dawnego życia i odłożą ponownie twórcze przydasie na dno szafy? Wydaje mi się, że ta druga opcja jest bardziej prawdopodobna. Większość osób wraz z powrotem do przedpandemicznej normalności ponownie rzuci się w wir dawnego życia i nie będzie marnowała cennego czasu na tworzenie produktów, aby sprzedać je w Internecie za półdarmo. A żeby sprzedać z zyskiem to trzeba się jednak trochę nagimnastykować - hasło "Reklama dźwignią handlu" jest prawdziwe także dla rynku rękodzielniczego. Tu również jest konkurencja na tle której trzeba się wybić. Pamiętajmy także, że bardzo wiele zależy od nas i naszych decyzji zakupowych - wspierajmy prawdziwych rękodzielników, abyśmy w przyszłość nie mieli do wyboru tylko "made in China". 

A jeśli poszukujesz prawdziwych, ręcznie robionych kartek, albumów i pamiątek to zapraszam do moich kreatywnych miejsc w sieci: Instagram (klik), Facebook (klik). Drogie, bo od serca i z podatkiem! ;)

Komentarze